Flandria skręca ostro w prawo

Nacjonalistom z Nowego Sojuszu Flamandzkiego NV-A udało się zamienić lokalne wybory w rodzaj referendum przeciwko federalnemu rządowi Belgii.

14 października br. NV-A odniósł spektakularne zwycięstwo zdobywając ok. 30% głosów. To praktycznie daje tej partii pierwszeństwo na scenie politycznej we Flandrii i w przyszłości szansę na jej uniezależnienie się od Belgii. Najbardziej symboliczne zwycięstwo odnieśli w Antwerpii (drugim co do wielkości mieście w Belgii), która od dziesięcioleci była w rękach socjalistów. W innych flamandzkich miastach jak Ghent, Hasselt i Ostenda lewica nadal utrzymała swoją pozycję.

Nacjonaliści zyskali najwięcej osłabiając inną extremę prawicową – partię Vlaams Belang, która straciła średnio ok. 2/3 poparcia.

W wyborach, które odbyły się w 589 gminach i 10 prowincjach uwagę mediów skupiał przede wszystkim lider flamandzkich nacjonalistów Bart De Wever ( i przyszły burmistrz Antwerpii), który zapowiedział, że po zdobyciu tego ważnego „przyczółka” będzie przygotować frontalny „atak na federację” za półtora roku, kiedy to odbędą się następne wybory do parlamentów regionalnych i federalnego, połączone z wyborami do Parlamentu Europejskiego (w maju lub czerwcu 2014).

De Wever chce uniezależnienia się bogatszej Flandrii, od biedniejszej francuskojęzycznej Walonii. W kampanii wyłaniającej radnych do gmin – atakował więc przede wszystkim rząd federalny, na czele, którego stoi socjalista z Walonii Elio Di Rupo, zwolennik utrzymania jedności Belgii. Lider N-VA wcześniej znacznie przyczynił się do pobicia przez Belgię rekordu świata w „nieposiadaniu rządu” – wielokrotnie odrzucając propozycje różnych kompromisów, w efekcie czego dopiero po 541 dniach po wyborach ustanowiono nowy gabinet.

Na listach wyborczych do rad gmin było też łącznie w Belgii ok. dwudziestu Polaków, których zmobilizowały tutejsze partie polityczne dostrzegające potencjał w licznej, ponad 100 tys. grupie naszych rodaków mieszkających w Belgii. Przeliczyli się. Polacy w ogóle niechętnie chodzą na wybory, nawet we własnej ojczyźnie, w Belgii dodatkowo odstraszała – w moim przekonaniu – rejestracja, po której udział w wyborach staje się obowiązkowy, a absencja karana jest mandatami.

Wszystkie polskie kandydatury przepadły.

Z pozdrowieniami z Brukseli
Lidia Geringer de Oedenberg

Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *