Zyski „klimatyczne” dla sprytnych

Polska nie wykorzystując swoich limitów emisyjnych CO2, sprzedaje nadwyżki i zarabia na nich miliardy złotych rocznie. Dochód ten zamiast zasilać programy modernizacji naszej energetyki, trafia do budżetu i rozchodzi się jako „podarunek” od hojnej Unii.

Po ciągle grzmiącej gdzieniegdzie burzy medialnej na temat rzekomych strat, jakie nasz kraj ma ponieść dzięki polityce klimatycznej Unii – czas na refleksję.

Plany ograniczania emisji gazów cieplarnianych były nam bardzo dobrze znane jeszcze przed przystąpieniem do Unii, kiedy to tworzono zręby (przyjętej ostatecznie w 2005 r.) polityki klimatycznej. Ustalone wtedy limity emisji CO2 – poprzez możliwość ich odsprzedaży i uzyskane z tego tytułu dochody – miały wspomagać kraje w stopniowym przechodzeniu na energię ze źródeł odnawialnych. Nie miały służyć do ratowania dziur budżetowych.

Polska nie wykorzystując swoich limitów emisyjnych CO2, sprzedaje nadwyżki i zarabia na nich miliardy złotych rocznie. Dochód ten zamiast zasilać programy modernizacji naszej energetyki, trafia do budżetu i rozchodzi się jako „podarunek” od hojnej Unii. A nie po to został stworzony system ETS (European Union Emissions Trading System). O sprawie pisałam wcześniej (http://lidiageringer.bblog.pl/wpis,jak;robic;prawdziwy;biznes;na;emisji;co2,93670.html)

W przyjętej 14 marca br. rezolucji w sprawie Energetycznej Mapy Drogowej 2050. – poza podkreśleniem wagi niskoemisyjnej produkcji energii elektrycznej, zwracamy szczególną uwagę na intensyfikowanie energooszczędności. Co to oznacza? Zwiększając tempo renowacji (w tym ocieplania) budynków, poziom zużycia energii w nich – może spaść nawet o 80%. Mniej energii (z węgla) mniej CO2 do atmosfery. To jest prawdziwa droga do oszczędności zarówno w emisjach CO2, jak i na naszych rachunkach. Szkoda, że jej – wetujący unijne regulacje polski rząd – nie dostrzega.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Polecam ciekawą analizę energetyczną:
http://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/content/20130318STO06602/html/Energetyczny-koszyk-przysz%C5%82o%C5%9Bci

Zyskowne „straty”, czyli jak robić prawdziwy biznes na emisjach CO2

W ostatnich dniach w polskich mediach rozpętała się burza wokół pakietów emisji CO2 i proponowanych związanych z nimi nowych euroregulacji. Posypały się oskarżenia pod adresem kilku europosłów, również moim, iż rzekomo przez nasze „głosy” budżet kraju ma stracić wg jednych ok. 1 mld zł*, wg innych 4 mld**. Jak wygląda stan faktyczny?

Po pierwsze – głosowanie nie dotyczyło legislacji, tylko długoterminowej propozycji strategii w dziedzinie ochrony środowiska. Zatem nie było żadnych wiążących ustaleń, a tym bardziej możliwych do oszacowania na ich podstawie „strat”. Była za to mowa o zyskach…

Po drugie – każde państwo członkowskie UE ma przydzielony limit emisji CO2, jeśli go nie wykorzysta może go odsprzedać innym krajom, które przekraczają normę. Polska nie wykorzystuje swoich limitów. Handlujemy nadwyżkami. Jeśli na skutek naszego głosowania ich ceny wzrosły – to uzyskujemy teraz więcej przychodu…

Po trzecie – ogólny zamysł limitów emisji CO2 miał (strasząc karami) zachęcać kraje do przechodzenia na pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych. W polskim przypadku skończyło się tylko na liczeniu zysków ze sprzedaży nie wyemitowanych ilości CO2 – kuriozum, nie mające nic wspólnego z rzeczywistą dbałością o środowisko naturalne. W istocie “dzięki” temu dochodzi do relokacji zanieczyszczeń, a nie do ich faktycznej redukcji.

Po czwarte – Polska nie przyjmując do wiadomości konieczności rozwijania alternatywnych źródeł pozyskiwania energii tkwi w unijnej ariergardzie, nie wspierając wystarczająco (za unijne pieniądze) proekologicznych rozwiązań. Zapasy węgla kamiennego kiedyś się wyczerpią, a nowoczesnych, czystych i efektywnych rozwiązań w Polsce wciąż brak. Czy ważniejsza jest przyszłość naszych dzieci i wnuków, czy krótkoterminowe zasilenie kasy państwowej? Cóż, polskie władze najwidoczniej wyznają pełną hipokryzji rzymską zasadę pecunia non olet…

Europosłowie świadomi bezsensu starej regulacji w większości opowiedzieli się za częściowym odebraniem w przyszłości trucicielom możliwości wykorzystywania emisyjnego paradoksu prawnego. Komisja Europejska ma przygotować projekt regulacji, który ewentualnie dopiero w przyszłej kadencji będzie debatowany w PE.

Zmiany klimatyczne są faktem. Jeśli możemy je spowolnić ograniczając emisje CO2 – to powinniśmy spróbować, tym bardziej, że Unia wspomaga taką transformację. Możemy przy wsparciu unijnych środków przejść do „klubu niskoemisyjnego” modernizując jednocześnie naszą gospodarkę i tworząc nowe „zielone” miejsca pracy, tak jak to się dzieje np. za naszą zachodnią granicą.

Śmieszą mnie „gromy” wieszczące katastrofy spowodowane „piekielną“ Unią. Miała nam zniszczyć gospodarkę (zalewem ICH towarów), odebrać nasze domy, ziemie (wiadomo, Niemcy), zamorzyć głodem (ICH ceny, nasze pensje). Dziewięć lat minęło i miliony Polaków korzystają z nowych unijnych możliwości, ucząc się, pracując, rozwijając biznesy…

Zerknijcie w przeszłość i trochę dalej w przyszłość, a zobaczycie, że w Unii nic nie dzieje się PRZECIW jakiemuś krajowi, tylko dla rozwoju całej WSPÓLNOTY. Dlaczego inaczej ustawiałaby się taka kolejka do drzwi UE?

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* http://www.ekonomia24.pl/artykul/986872.html
** http://www.rp.pl/artykul/10,990981-Zielony-SLD-na-europejskich-salonach.html.

Europarlament: wcześniejsze wybory, mniej europosłów

wunastu państwom członkowskim odebrane zostanie jedno miejsce w PE. Najwięcej straci niemiecka delegacja.

Najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w całej Unii od 22 do 25 maja 2014 r.*, o trzy tygodnie wcześniej niż poprzednie. Pomysł przesunięcia wyborów z połowy czerwca na jego początek kiełkował już od paru lat, ale gdy okazało się, że mogą zahaczyć o „Zielone Świątki” – datę trzeba było przesunąć na maj. „Kolizja” ze świętem łączonym z tradycją długich weekendów mogłaby niekorzystnie wpłynąć na frekwencję wyborczą…

Skład Parlamentu wybranego w 2014 r. także ma się zmienić, a konkretnie zmniejszyć z 766 do 751 deputowanych. Zgodnie z Traktatem z Lizbony (który wszedł w życie pół roku po poprzednich wyborach w 2009 r.) liczba deputowanych została ograniczona do 750 + przewodniczący, z jednego kraju może być maksymalnie 96 posłów i minimalnie 6.

W Parlamencie zasiada obecnie 754 posłów (zgodnie ze „starym” Traktatem z Nicei) i 12 obserwatorów z Chorwacji. Po akcesji 28 kraju UE – 1 lipca br. ogólna liczba eurodeputowanych wzrośnie jeszcze do 766. To o 15 za dużo.

Zatem dwunastu państwom członkowskim (Rumunii, Grecji, Belgii, Portugalii, Czechom, Węgrom, Austrii, Bułgarii, Irlandii, Chorwacji, Litwie i Łotwie) odebrane zostanie jedno miejsce w PE. A najwięcej po wyborach w 2014 r., bo trzech posłów – straci niemiecka delegacja, obecnie mająca 99 deputowanych.

W przypadku Polski żadne zmiany nie zostały tym razem zaproponowane. Przypomnę, że wcześniej Traktat Lizboński potraktował nas dość „obcesowo” i zmniejszył naszą reprezentację o 3 posłów. Obecnie mamy 51 deputowanych, w pierwszych wyborach w 2004 r. wysłaliśmy do Europarlamentu 54.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

*w Polsce 25 maja 2014

Budżet Unii wraca pod negocjacje

Europarlament odrzucił dzisiaj (13 lutego br.) budżetowy kompromis Rady na lata 2014-2020. Chcemy budżetu efektywnego, pobudzającego wzrost gospodarczy i niezakładającego deficytu. Rezolucję w tej sprawie poparło 506 głosami – pięć największych grup politycznych. Zaproponowana przez Radę ponad 50 miliardowa różnica pomiędzy płatnościami a zobowiązaniami jest de facto zgodą na dziurę budżetową, a takiej unijny budżet nie może mieć. Konsekwencją deficytu są niezapłacone rachunki, a w ślad za nimi zagrożenie dla programów finansowanych przez UE. O szczegółach dotychczasowych negocjacji pisałam wcześniej. http://lgeringer.natemat.pl/50549,budzet-nie-zgody-unijnej

W ubiegłym roku mieliśmy już przedsmak niedoborów w płatnościach, który wywołał panikę wśród „erasmusowych” studentów, naukowców prowadzących badania w ramach 7 programu ramowego oraz beneficjentów Funduszu Społecznego, dla których środki wyczerpały się już w 3 kwartale… Dopiero wymuszona sytuacją międzypaństwowa „zrzutka” rozwiązała problem. Obecnie mamy jeszcze ok. 200 miliardów euro niezapłaconych zobowiązań…

Parlament przyjmując krytyczną wobec propozycji Rady rezolucję wyraził jednocześnie swoją gotowość do negocjacji. Jest też plan B. W przypadku braku porozumienia, budżet w 2014 roku zostanie ustanowiony z uwzględnieniem pułapów z roku 2013, plus inflacja. Budżet jednoroczny? Czemu nie. Może nawet być korzystniejszy, bo ze „zwyżką” – z racji punktu odniesienia do starego, hojniejszego od proponowanego obecnie przez Radę – budżetu.

Sukces” negocjacyjny osiągnięty na ostatnim szczycie ogłoszono chyba przedwcześnie…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg