Parlamentarna wieża Babel

W Parlamencie Europejskim pracuje 1240 tłumaczy pisemnych oraz 1150 interpretatorów ustnych. Jeżeli dodamy obie liczby to okaże się, że ponad jedna trzecia naszego personelu jest zatrudniona w służbach językowych, a i to nie wystarcza, wykonanie ok. 35% tłumaczeń zleca się firmom zewnętrznym. Przyjrzawszy się z bliska „językowym” kosztom w budżecie UE, można doznać zawrotu głowy. Ponad miliard euro rocznie! Z drugiej strony to tylko 2,20 euro rocznie na mieszkańca.Wspólnota europejska przebyła długą drogę od końca lat 50, kiedy to w jej instytucjach mówiono zaledwie czterema językami, a były to: francuski, niemiecki, włoski i niderlandzki.Wraz z rozszerzeniami Unii przybywało języków. Do 2004 r. obowiązywało ich już 11, obecnie w Parlamencie Europejskim mamy 24 języki urzędowe (i 3 alfabety). Mimo że wszystkie języki są tak samo ważne, to ze względów czysto praktycznych priorytetowo traktowany jest angielski, jako „wzorzec” do tłumaczeń na inne języki oraz francuski, którym posługują się urzędnicy oraz mieszkańcy Brukseli i Strasburga, gdzie pracuje Parlament.Mnogość języków w PE jest prawdziwym wyzwaniem organizacyjnym, logistycznym i finansowym. Każdego miesiąca tłumaczy się ok. 100 tys. stron dokumentów. Wraz z tłumaczeniami ustnymi to wydatek rzędu 3 mln euro dziennie!Różnorodność językowa jest jednak podstawą Unii Europejskiej, dzięki niej obywatel ma możliwość napisania do każdej z instytucji UE i otrzymania odpowiedzi w tym samym języku, w którym przesłał pytanie.Historycznie nie wszystkim poszło łatwo “językowo”, np. Irlandia, gdzie mówi się głównie po angielsku, dopiero po 30 latach od wstąpienia do UE wymogła tłumaczenia na swój język gaeilge, którym nota bene większość irlandzkich europosłów się nie posługuje.Maltańczycy – mimo że mówią płynnie po angielsku, który jest jednym z dwóch języków na wyspie – od początku naciskali na tłumaczenia na maltański, co udało im się osiągnąć, ale choć decyzja była, ale nie można było znaleźć odpowiedniej liczby tłumaczy…Nie wszyscy jednak są zadowoleni. Do dzisiaj wysłuchujemy pretensji Katalończyków, którzy – nie mając tłumaczenia na ich język – czują się „poniżani” słuchając tłumaczeń na hiszpański (kastylijski). Dołączają do nich Luksemburczycy mający co prawda francuski i niemiecki do wyboru z trzech języków oficjalnych we własnym kraju, ale woleliby też mieć luksemburski…Posłowie składają ok.1600 interpelacji rocznie oraz ok. 20 tys. poprawek do różnych dokumentów, to ok. 1,2 mln stron wymagających przetłumaczenia. Swoją drogą, na posiedzeniach często widzę tłumaczy zamówionych dla posłów konkretnych nacji, którzy „zapomnieli” przyjść na zebranie. Językowa poprawność powoduje, że w delegację np. do Brazylii, z posłem nieznającym angielskiego jedzie trzech tłumaczy z jego językiem ojczystym. Koszty idą w dziesiątki tysięcy euro.Dokumenty na posiedzenia, raporty po ich odbyciu, setki tysięcy stron przetłumaczonych sprawozdań trafiają bardzo często prosto do kubła. Przychodząc wcześnie rano do Parlamentu, mijam się z ekipami sprzątającymi i widzę, ile makulatury wynoszą codziennie z naszych gabinetów.Polskich etatowych tłumaczy ustnych (interpretatorów) jest obecnie w PE dwudziestu, plus 135 „wolnych strzelców”z akredytacją przy instytucjach europejskich. W 2003,jeszcze przedakcesyjnym roku startowali (dla grupy 54 sejmowych obserwatorów) w sile 7-8 osób, tłumaczących z jednego lub dwóch języków. Po 12 latach polska dwudziestka tłumaczy z co najmniej 3 języków. Średnia parlamentarna to 4-5 języków, więc „młodemu” działowi polskiemu jest już do niej blisko. Rekordzista w polskiej kabinie ma w swojej kombinacji 7 języków, z których tłumaczy na nasz język. Champion wśród wszystkich tłumaczy ustnych zatrudnionych na stałe w Parlamencie to Brytyjczyk, który tłumaczy z 9 języków!Dyrektorem generalnym Działu Konferencyjnych Tłumaczeń jest Polka Agnieszka Walter-Drop, jedna z trzech kobiet na najwyższym stanowisku w administracji PE. Kierownikiem polskiego działu tłumaczeń ustnych jest Marcin Feder, absolwent poznańskiej anglistyki, z doktoratem w zakresie nauk humanistycznych, stypendysta Fulbrighta, w PE od 2003 r.W instytucjach europejskich zawody tłumacza ustnego i pisemnego są rozdzielone. Tłumaczeniami pisemnymi zajmuje się zatem osobny dział, który mieści się w …. Luksemburgu. Szefem polskiej sekcji jest Dariusz Chmiel, zarządzający ponad trzydziestką tłumaczy pisemnych wraz z tuzinem asystentów.Tłumacze ustni pracują w kabinach w zespołach 2 – 4 osobowych, w blokach po 3,5 godziny. Pozostały czas poświęcają na przygotowanie się do posiedzeń, zapoznawanie się z dokumentami, poszukiwanie dodatkowych informacji, przygotowywanie terminologii, naukę nowych języków, szkolenia tematyczne itp.Tłumacze twierdzą, że nie ma „łatwych” języków. Jedne mają skomplikowaną gramatykę jak węgierski, czy fiński, inne wymagają wyrobienia w sobie zdolności antycypacji tak jak w przypadku niemieckiego czy niderlandzkiego, w których czasownik znajduje się na końcu zdania, czyli trzeba domyślić się lub doczekać do kropki, aby wiedzieć o co chodzi. Jeszcze inne są trudne ze względu na złożoność semantyczną wypowiedzi jak angielski czy francuski. Czasem trudności wynikają ze względów fonetycznych np. w językach, w których długość tego samego dźwięku zmienia znaczenie wyrazu… Są języki „kwieciste”, bogate w powtórzenia, opisowe, co daje odrobinę więcej czasu tłumaczowi na zastanowienie się, to np. polski i języki południa Europy, są też języki „wprost”, bez powtórzeń, parafraz itp., jak skandynawskie, wymagające tłumaczenia równie konkretnego i szybkiego.Poza językowymi zagwozdkami, problemy przysparzają tłumaczom przede wszystkim … mówcy, którzy z prędkością karabinu maszynowego odczytują napisany tekst, albo ci, którzy usiłują wyrazić swoje opinie w innym, niż ojczysty języku, którego jednak nie opanowali biegle.Dla prawdziwego profesjonalisty to wszystko nie stanowi jednak problemu, potrafi zinterpretować oryginalny tekst w taki sposób, że nabierze sensu, którego nie miał nawet w wersji oryginalnej…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego

Lidia Geringer de Oedenberg

 

Łotwa u steru Unii z… delikatnym problemem

 13% z dwumilionowej populacji Łotwy nie ma obywatelstwa kraju, w którym mieszkają. Po akcesji Łotwy do UE stali się automatycznie obywatelami Wspólnoty, ale w praktyce nie mogą korzystać z pełni swoich praw, np. z prawa do głosowania. Od 1 stycznia 2015 r. Łotwa sprawuje swoją pierwszą prezydencję w Radzie UE. Setki dobrze przygotowanych merytorycznie i językowo łotewskich urzędników przemierza korytarze instytucji unijnych, do stolicy Łotwy coraz to udają się liczne europejskie delegacje. Prezydencja Łotwy sprzyja promocji kraju oraz … nauce geografii (mniej posłów myli Rygę z Tallinem) i historii dla wielu Europejczyków kompletnie nieznanej.Zachodnie media odkryły ze zdziwieniem fakt, że po upadku bloku sowieckiego na Łotwie pozostały tysiące radzieckich żołnierzy i robotników. Pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku populacja Rosjan była tak duża, że Łotysze stanowili mniejszość we własnym kraju. Wraz z ogłoszeniem niepodległości język łotewski stał się jedynym oficjalnym językiem nowo powstałej republiki, a mieszkańcy, którzy nim się nie posługiwali nie otrzymali obywatelstwa. Bez dokumentów nie mieli prawa do głosowania, ani dostępu do wielu zawodów. By zostać obywatelem Łotwy trzeba zdać egzamin z języka i historii kraju.Do dzisiaj 13% z dwumilionowej populacji Łotwy dalej nie ma obywatelstwa kraju, w którym mieszkają. Wielu z nich to ludzie starsi, którym wystarcza język rosyjski i nie chcą się uczyć łotewskiego. Po akcesji Łotwy do UE stali się automatycznie obywatelami Wspólnoty, ale w praktyce nie mogą korzystać z pełni swoich praw. Łotewskie partie polityczne reprezentujące mówiących po rosyjsku nie są dopuszczane do koalicji rządzących, nawet mimo bardzo wysokiego poparcia.Moskwa od lat uznaje tę skomplikowaną sytuację za naruszanie praw mniejszości etnicznej Rosjan na Łotwie. Wraz z aneksją Krymu sprawa nabrała jednak zupełnie innego wymiaru, po tym jak prezydent Vladimir Putin oznajmił, że stanie w obronie wszystkich „uciśnionych” Rosjan bez względu na ich miejsce zamieszkania…W dobie konfliktu ukraińskiego rosyjskie publiczne media zaostrzyły ton i tzw. „mowa nienawiści” względem tych, którzy „prześladują” Rosjan stała się normą. Powiało grozą na Łotwie. Rosyjską telewizję regularnie ogląda tam ok. 560 tys. osób. Sytuacja stała się dość napięta. Z jednej strony narasta podejrzliwość względem mieszkańców rosyjskiego pochodzenia (od których oczekuje się swoistego dowodzenia lojalności), z drugiej – coraz więcej młodych przypomina sobie o własnych rosyjskich korzeniach.Tymczasem bardzo popularny prezydent Rygi – Nił Uszakow (rosyjskiego pochodzenia), niczym nie strwożony – gości w swoim mieście z widocznym medialnym sukcesem – kolejne europejskie szczyty, konferencje i delegacje.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego

Lidia Geringer de Oedenberg

 

Byliśmy,Jesteśmy,Będziemy!

Poligony pamięci

Tradycji wojskowej oddają honory,
poligonów pamięci zachowując wzory,
ludową obronność szanują i chronią,
bo ich miłość ojczyzny zawsze jest pod bronią.
Przysięgali Polsce ,wiernie jej służyli,
pielęgnują tę miłość do obecnej chwili.
To strażnicy przeszłości chwalebnej dla kraju,
wojskowego porządku, stroju, obyczaju,
to też strażnicy mogił dziś zapominanych,
przemilczanych bitew, ofiar szkalowanych.
Przypomnieniem, wspomnieniem, czy zwykłą rozmową
pełnią wobec tradycji wartę honorową.
Choć sędziwego wieku doczekali chwili,
od czynnej służby dziś nie odstąpili, pełni ją rezerwista i pełni weteran,
bo tradycja i pamięć nigdy nie umiera

Jan Zacharski

eCall: ratownik czy szpieg?

 

Ważnym elementem w rozwijającej się błyskawicznie koncepcji Internetu przedmiotów stały się samochody. Szacuje się, że w przeciągu najbliższych pięciu lat 250 mln samochodów na światowych drogach będzie podłączonych do sieci bezprzewodowej, czyli jeden na pięć przemieszczających się pojazdów. Samochód z siecią stał się już rzeczywistością i to nie tylko w luksusowych modelach, ale również w szerokiej ofercie tzw. klasy średniej. Możliwość komunikacji z pojazdem za pomocą technologii bezprzewodowych w celu pozyskiwania danych pokładowych dają funkcje:
– eCall, wzywając pomoc w razie wypadku,
– bCall, w razie awarii,
– sCall, pozwalając na zdalną diagnostykę.

Powyższe systemy telematyczne są już w niektórych modelach samochodów montowane od dawna, ale na razie jeszcze „śpią”, gdyż infrastruktura do ich pełnej obsługi i prawo je regulujące zostały w tyle za technologią*. Ruszą jesienią 2017 r. jak zdecydowaliśmy w ubiegłym tygodniu (27 kwietnia 2015 r.) w Parlamencie Europejskim, tak by wszystkie nowe samochody osobowe i lekkie pojazdy dostawcze sprzedawane na terenie UE w standardowym wyposażeniu obowiązkowo zawierającym eCall od marca 2018 r. mogły z tej funkcji korzystać.System eCall w razie poważnego wypadku automatycznie wybierze europejski numer alarmowy 112 alarmując najbliższe centrum ratownictwa o miejscu zdarzenia za pomocą lokalizacji GPS podając także dane dotyczące marki pojazdu, pozycji w jakiej się znajduje on po wypadku (np. dachowanie), czy ilości pasażerów (aktywizowane poduszki powietrzne). Wszystkie te dane mogą usprawnić pomoc, która zjawi się z właściwym sprzętem i odpowiednią ilością karetek.Nawet, jeśli pasażer nie będzie nieprzytomny, informacje zostaną przekazane automatycznie. Na naszych drogach jest coraz więcej samochodów, co niestety przekłada się i na więcej ofiar wypadków. Czas dotarcia na miejsce wypadku często decyduje o życiu, dzięki eCall według szacunków, służby ratownicze dotrą na miejsce w czasie krótszym o 40 % w obszarach zabudowanych i nawet o połowę w pozamiejskich. To oznacza w UE nawet o kilkaset ofiar śmiertelnych rocznie mniej oraz zmniejszenie skali obrażeń i urazów psychicznych w przypadku rannych idące w dziesiątki tysięcy przypadków.Prace nad nową regulacją utrudniały kwestie związane z ochroną danych i prywatności kierowców. Nie chcieliśmy instalacji „szpiega” cały czas monitorującego naszą jazdę. Ostatecznie system śledzący pojazd uaktywni się jedynie w przypadku zderzenia lub gdy zostanie włączony przez kierowcę.Internet daje dziś gigantyczne możliwości. W 40 lat od „narodzin” zmienił świat. Jeszcze nie tak dawno podłączenie do sieci wymagało kłębowiska kabli i wysłuchiwania kosmicznej “muzyki” płynącej z pudełka zwanego modemem, dzisiaj pomysły rodem z filmów science fiction to codzienność. Lem by się nie powstydził!

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego

Lidia Geringer de Oedenberg

 

ZAPROSZENIE

 

Organizatorzy: 4. Regionalna Baza Logistyczna i Zarząd Okręgu Towarzystwa Wiedzy Obronnej we Wrocławiu oraz współorganizatorzy: Zarząd Wojewódzki Związku Żołnierzy Wojska Polskiego we Wrocławiu, Zarząd Dolnośląski Związku Weteranów i Rezerwistów WP, Zarząd Okręgowy Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej we Wrocławiu, Dolnośląski Zarząd Wojewódzki Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych we Wrocławiu

zapraszają

                           do udziału w konferencji popularnonaukowej na temat:

70 ROCZNICA ZAKOŃCZENIA II WOJNY ŚWIATOWEJ

 

która odbędzie się 12 maja 2015 roku w Klubie 4. Regionalnej Bazy Logistycznej we Wrocławiu, ul. Pretficza 24  w godz. 10.00 – 12.30

PROGRAM KONFERENCJI

 

Otwarcie Konferencji i sprawy organizacyjne: 10.00-10.10

REFERATY:

1) Implikacje II wojny światowej,
prof. dr hab. Bolesław Potyrała,  10.10-10.35;

2) Paralele w sytuacji polityczno-militarnej Europy z lat 1938-1939 i 2014-2015,
płk (s) dr Władysław Tkaczew,  10.35-11.00;

 PRZERWA:  11.00-11.15

 3)  Wydarzenia militarne z II wojny światowej godne utrwalenia w tradycji orężnej i patriotycznej Polaków,

płk (s) dr Andrzej Kotliński, 11.15-11.40   

KOMUNIKATY I DYSKUSJA: 11.40.-12.30

Komunikaty:   11.40-12.00
Dyskusja i podsumowanie konferencji: 12.00-12.30

 

                    Prezes                                                                    Komendant                         

ZO TWO we Wrocławiu                                       4. Regionalnej Bazy Logistycznej
płk (s) dr Władysław Tkaczew                            płk mgr inż. Andrzej Szponar