Backloading i monopolistyczne zapędy Komisji Europejskiej

Komisja Europejska najwyraźniej pragnie więcej władzy, a stosując sztuczkę prawną chciała awansować do roli swoistego monopolisty koncesyjnego. Przyjęty przez UE w 2003 r. tzw. Europejski System Handlu Emisjami (ETS) i wprowadzony w życie w 2005 r. jest – co pokazuje dotychczasowa praktyka jego funkcjonowania – niedoskonały i sprzyja oszustwom finansowym oraz spekulacjom. Nie spełnił pokładanych w nim nadziei – jest nieefektywny i wymaga zmian, ale nie takich, jakie zaproponowała Komisja Europejska.

Zgadzam się z ogólną ideą ograniczeń emisji CO2 i stopniowego przechodzenia na „zieloną gospodarkę”* – ale w głosowaniu 16.04.br nad sprawozdaniem dotyczącym „Harmonogramu aukcji uprawnień do emisji gazów cieplarnianych” – byłam za odesłaniem tego projektu z powrotem do Komisji Środowiska, ponieważ zawierał on bardzo poważne prawne „niedopatrzenia”.

Propozycja Komisji Europejskiej (KE) chciała wprowadzić drastyczne odstępstwo od zapisów traktatowych i w procesie konsultacji związanych ze zmianami systemu aukcji CO2 – pominąć kraje członkowskie. Temu miała służyć zaproponowana przez KE podstawa prawna – artykuł 192.1 Traktatu o Funkcjonowaniu UE, który w moim przekonaniu nie jest właściwy dla nowelizacji tej dyrektywy. Proponowane zapisy nie mają bowiem wyłącznie charakteru „środowiskowego”, ale wpływają na dywersyfikację struktury energetycznej, zatem właściwą podstawą prawną powinien być art. 192.2c, przewidujący jednomyślną zgodę państw członkowskich, ze specjalną procedurą prawodawczą i konsultacją z Parlamentem Europejskim. Przy tej podstawie prawnej każdy kraj UE miałby możliwość ewentualnego sprzeciwu wobec proponowanych, zagrażających jego gospodarce zmian.

Sprytnie manewrując traktatowymi artykułami KE chciała wprowadzić tzw. backloading, czyli „zdjąć” z rynku aukcji 900 milionów ton CO2, by z obecnych 2,7 euro za tonę – wywindować w przyszłości cenę do ok. 30 euro za tonę – brutalnie ingerując w rynek uprawnień do emisji, do tego jeszcze bez konsultacji z krajami członkowskimi….

Proponowane zapisy dawałyby ponadto KE zbyt duży margines dowolności w określaniu zasadności takich interwencji, a tym samym możliwość sztucznego i arbitralnego regulowania rynku uprawnień do emisji w oparciu o nieweryfikowalne przesłanki. Takie czasowe ograniczanie wprowadzania na rynek nowych uprawnień mogłoby mieć negatywny wpływ na budżety państw ubiegających się o możliwość przydziału bezpłatnych uprawnień z tytułu czasowych derogacji, czyli np. dla Polski, Węgier, Rumunii. „Strata” byłaby oczywiście kompensowana podwyżką cen energii, a koszty zostałyby przerzucone na barki konsumentów.

Jak wspomniałam na początku – podzielam ideę stopniowego ograniczania emisji CO2 i dywersyfikowania źródeł pozyskiwania energii – dlatego wcześniej poparłam nielegislacyjne sprawozdanie „z własnej inicjatywy” poseł Niki Tzaveli „Energy Roadmap 2050”, wyznaczające długofalowo drogę do przekształcania europejskiej energetyki w tzw. energetykę zieloną.

Jednakże są to dwa kompletnie różne dokumenty o diametralnie odmiennych skutkach prawnych.

Sprawozdanie „z własnej inicjatywy” nie pociąga za sobą konsekwencji prawnych – jest jedynie propozycją dla Komisji Europejskiej, która nie jest wiążąca i może, ale nie musi zostać uwzględniona w tworzeniu prawodawstwa. Natomiast legislacyjne sprawozdanie dotyczące „Harmonogramu aukcji uprawnień do emisji gazów cieplarnianych” posła Matthiasa Groote miałoby bezpośrednie skutki prawnie wiążące. Na szczęście pomysł zamrożenia sprzedaży części uprawnień do emisji w tej wersji został przez Parlament Europejski odrzucony (334 za jego odrzuceniem, przy 315 przeciwnych i 63 wstrzymujących się) i tym samym odesłany do poprawki do parlamentarnej komisji ochrony środowiska naturalnego.

cdn…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* o sprawie pisałam wcześniej:

http://lgeringer.natemat.pl/54807,zyskowne-straty-czyli-jak-robic-prawdziwy-biznes-na-emisjach-co2

http://lgeringer.natemat.pl/55081,zyski-klimatyczne-dla-sprytnych

Bez wizy do USA?

Polityka wizowa UE powinna zdaniem europosłów opierać się na zasadzie wzajemności, czyli: wymagasz od nas wizy – my też będziemy od ciebie jej żądać*. Nowe zasady właśnie zostały przegłosowane w Komisji ds. Wolności Obywatelskich (LIBE), teraz czekają na ostateczną aprobatę państw członkowskich (Rady).

Wobec krajów, których obywatele cieszą się nieograniczonymi możliwościami wjazdu do UE, ale które nie gwarantują takich samych uprawnień Europejczykom zostanie zastosowana „zasada wzajemności”. Przykłady? Rumuni, Bułgarzy, Cypryjczycy i… Polacy muszą składać wnioski o wizę do Stanów Zjednoczonych, podczas gdy każdy obywatel USA bez papierkowych problemów wkracza automatycznie do całej UE.

Propozycja ma wzmocnić mechanizm „wzajemności” wizowej w oparciu o zasadę równego traktowania. Ruch bezwizowy będzie też mógł zostać zawieszony np. w przypadku nagłego, drastycznego napływu imigrantów z innych krajów Unii.

O „wzajemność wizową” zabiegaliśmy od początku naszego członkostwa w Unii, niestety nieskutecznie – bo bez poparcia większości, teraz sprawa nabrała rumieńców i najprawdopodobniej zyska poparcie Rady, której szczególnie spodobało się wizowe „zawieszanie”, ale w pakiecie pewnie zgodzi się teraz też i na „wzajemność”.

Czyżby nadchodził prawdziwy koniec naszych upokarzających kolejek przed amerykańską ambasadą? A może pojawią się podobne „ogonki” przed naszymi placówkami dyplomatycznymi w Stanach…

*więcej tutaj.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego

Lidia Geringer de Oedenberg

Świadek tytoniowego oskarżyciela kłamał, czyli ciąg dalszy afery zdymisjowanego Komisarza Dalli’ego

Pod koniec marca br. tygodnik New Europe* opisał ciekawe metody wykrywania korupcji stosowane przez Europejski Urząd ds.Zwalczania Nadużyć Finansowych, OLAF. Jak się okazało kluczowy świadek w aferze, niejaki Gayle Kimberly… wymyślił spotkanie, podczas którego bliski współpracownik Komisarza Dalli’ego jakoby żądał 60 mln euro od Swedish Match (wiodącego producenta tzw. bezdymnego wyrobu tytoniowego – snusu) w zamian za pomoc w legalizacji produktu w UE. Mimo wykrytego kłamstwa OLAF ponoć poradził Kimberly’emu, aby w zeznaniach trzymał się jednak swojej „oryginalnej” wersji wydarzeń…

Pochodzący z Malty unijny Komisarz ds. zdrowia John Dalli „przymuszony okolicznościami” podał się do dymisji 16 października 2012, zaraz po tym jak OLAF przedstawił José Manuelowi Barrosso, szefowi Komisji Europejskiej – raport z dochodzenia w sprawie wspomnianej korupcyjnej propozycji, o której doniósł OLAF-owi Swedish Match (o sprawie pisałam. http://2009.salon24.pl/460485,osobliwy-przypadek-johna-dalli).

Tymczasem nie tak dawno francuski deputowany José Bové oświadczył, iż 20 marca br. w swoim biurze w Parlamencie Europejskim w Brukseli spotkał się z dwoma lobbystami ze Swedish Match i w czasie rozmowy jeden z nich (Johann Gabriellson) wyznał, że kontrowersyjne „spotkanie” Kimberly’ego w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca.

Oliwy do ognia dolał jeszcze Herbert Bösch, były austriacki europoseł a obecnie członek Komitetu Nadzoru OLAF-u, który na posiedzeniu w Komisji Kontroli Budżetowej stwierdził, iż antykorupcyjny Urząd podczas dochodzeń stosuje nielegalne podsłuchy. Komitet Nadzoru OLAF-u szykuje się do opublikowania sprawozdania dotyczącego tych szczególnych praktyk, co nastąpi jeszcze w kwietniu br.

14 marca br., Rada Europejska i Parlament zdecydowały o przeglądzie rozporządzenia regulującego status OLAF-u.

Dodatkowo w PE powstał pomysł, by powołać specjalną komisję, która przeanalizowałaby wszelkie “interakcje” pomiędzy instytucjami UE a lobbystami. Zakres jej kompetencji i działań ma określić Konferencja Przewodniczących ( szefów grup politycznych w PE) najprawdopodobniej jutro -11 kwietnia br.

Tymczasem. OLAF zaprzecza wszelkim zarzutom o nieprawidłowościach w związku z Dalligate **. W specjalnie wydanym oświadczeniu, Urząd odrzuca posądzenia o manipulowanie zeznań świadków czy zakładanie nielegalnych podsłuchów, powołując się na swoje złożone u szefa komisji Barrosso – sprawozdanie. Sęk w tym, że posłowie nie mają doń dostępu… Na razie.

Jeśli jednak zarzuty stosowania nielegalnych praktyk wobec dotąd „krystalicznie czystego” Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych OLAF-u się potwierdzą – tym razem do dymisji powinien się szykować jego dyrektor generalny Giovanni Kessler….

„Wrobiony” przez szwedzkiego tytoniowego potentata i zmuszony do dymisji były już Komisarz Dalli – zapowiedział pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. A ma o co walczyć. Oczyszczenie z paraliżującej karierę „eurokorupcji” i odszkodowanie za utratę intratnego stanowiska może mu przynieść miliony…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

*http://www.scribd.com/doc/132117712/New-Europe-Print-Edition-Issue-1023
**http://www.scribd.com/doc/132117712/New-Europe-Print-Edition-Issue-1023

Akcesja Chorwacji pod znakiem zapytania?

Niby wszystko przebiega płynnie. Chorwacja ma się stać 1.07.2013 r. – 28 członkiem UE, pod warunkiem ratyfikowania jej traktatu akcesyjnego przez wszystkie kraje Wspólnoty. A z tym jest pewien problem…

Negocjacje z Unią – Chorwacja rozpoczęła w 2005 r. Ich zakończenie przewidywano na lipiec 2010 r., a założoną datą akcesji miał być rok 2011. Plan pokrzyżował konflikt graniczny z sąsiedzką Słowenią (powodując czasowe zablokowanie procesu negocjacji) oraz kwestia ukrywającego się generała Ante Gotoviny (bohatera narodowego Chorwatów) oskarżanego o zbrodnie wojenne przez wymiar międzynarodowej sprawiedliwości. Gotovina w międzyczasie został zatrzymany w Hiszpanii, w 2011 r. skazany przez Trybunał w Hadze na 24 lata więzienia za zbrodnie na Serbach i… po roku uniewinniony.

Traktat akcesyjny z Chorwacją w końcu podpisano w Brukseli 9 grudnia 2011 r. w czasie polskiego przewodnictwa w Radzie UE, co zresztą zaliczyliśmy w poczet naszych „prezydenckich” sukcesów. W ślad za tym faktem, w zorganizowanym w Chorwacji 22 stycznia 2012 r. referendum – 66, 24% uczestniczących w głosowaniu tamtejszych obywateli (przy frekwencji 43, 5%) opowiedziało się ZA wejściem do Unii Europejskiej.

Pierwszą nogę we wspólnotowych instytucjach Chorwacja postawiła 17 kwietnia 2012 r., kiedy to 12 „obserwatorów” wytypowanych z grona ich posłów narodowych dołączyło do nas w Parlamencie Europejskim (PE). Wdrażając się do przyszłej pracy uczestniczyli w posiedzeniach plenarnych, komisji parlamentarnych, grup politycznych – z prawem do zabierania głosu, bez prawa do głosowania. Parlament wraz z ich przybyciem zatrudnił też stosowną grupę urzędników i tłumaczy…

Ratyfikacja Traktatu akcesyjnego Chorwacji przebiega jednak dość niespiesznie. Dopiero 20 państw UE zakończyło w pełni proces ratyfikacji, w pięciu kolejnych procedura jest w toku, a dwa kraje – Niemcy i Dania nawet jej nie rozpoczęły.

Nie było czasu?
Hm…

Chorwacja tym niemniej deklaruje gotowość do wejścia do UE zgodnie z planem – 1 lipca 2013 r. Co więcej kraj ten organizuje w tę niedzielę (14 kwietnia 2013 r.) wybory do Europarlamentu. Wybrani teraz chorwaccy europosłowie będą zasiadali w PE tylko przez nieco ponad rok, albowiem w maju 2014 r. odbędą nowe eurowybory w całej Unii.

PE budżetowo jest już gotów do przystąpienia nowego kraju: chorwaccy urzędnicy – 6 mln euro rocznie, tłumaczenia na język chorwacki – 1 mln. Uwzględniając fundusze (strukturalne, dopłaty rolne) przeznaczone dla nowego kraju zarezerwowano łącznie – ponad 655 mln euro nowych wydatków, przy wpływach rzędu 212 mln euroskładki ze strony Chorwacji.

Daty naglą – wątpliwości pozostają. Chorwacja ustawia się już niecierpliwie w blokach startowych, tylko czy doczeka się 1.07.br. wystrzału startu?

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

Konferencja

Konferencja popularnonaukowa

Zmiany w systemie logistycznym Sił Zbrojnych RP w latach 1989-2012

24 kwiecień 2013 r.

Organizowana przez:

4. Regionalną Bazę Logistyczną we Wrocławiu

Zarząd Okręgu Towarzystwa Wiedzy Obronnej we Wrocławiu

Miejsce: Klub 4. Regionalnej Bazy Logistycznej we Wrocławiu, ul. Pretficza 24 w godz. 10.00 – 13.20

Koncepcja tematyczna konferencji:

W latach 1989-2012 diametralnie zmieniły się Siły Zbrojne (SZ) Rzeczypospolitej Polskiej (RP), co było implikowane m.in.: transformacją systemu politycznego naszego państwa, rozwiązaniem Układu Warszawskiego (UW), przyjęciem Polski do NATO, uzawodowieniem i profesjonalizacją Wojska Polskiego (WP). W tym okresie zamiast zabezpieczenia tyłowego obowiązującego w UW stworzono w WP nowoczesny system logistyczny, co było zmianą bardzo radykalną. Dlatego m.in. został zlikwidowany Śląski Okręg Wojskowy, którego część zadań została scedowana na sformowaną z dniem 31.12.2010 roku 4. Regionalną Bazę Logistyczną. Takich baz w Polsce jest cztery (Kraków, Warszawa, Wrocław, Wałcz). W 2010 roku utworzono w WP nową formację, jaką są Narodowe Siły Rezerwowe (NSR). Część kandydatów do NSR szkoli się w Centrum Szkolenia Logistyki, które jest podporządkowane Inspektoratowi Wsparcia SZ RP (kierującemu logistyką wykonawczą w WP). Do końca 2012 r. sformowano 23 Wojskowe Oddziały Gospodarcze (WOG) i 13 jednostek (Komend Portów Wojennych i Baz Lotniczych) pełniących funkcje WOG, realizujących zadania logistyczne, finansowe i mobilizacyjne na rzecz jednostek wojskowych WP. Dzięki temu zdjęto z dowódców JW ciężar gospodarowania, dając im przy tym możliwość skoncentrowania się na problematyce szkoleniowej, na podnoszeniu walorów bojowych jednostek.

Referaty:

1) Transformacja systemu logistycznego WP w latach 1989-2012 [płk (s) dr Władysław Tkaczew];

2) Ośrodek szkolenia logistyków i żołnierzy NSR, podległy Inspektoratowi Wsparcia SZ RP [płk (s) mgr Aleksander Podolski];

3) Narodowe Siły Rezerwowe jako grupa dyspozycyjna [prof. dr hab. Jan Maciejewski].

4) Wpływ doświadczeń 4. Wojskowego Oddziału Gospodarczego na kształtowanie systemu logistycznego WP w latach 2007-2012 [płk dr Mirosław Chrzanowski].

5) Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych dla logistyki WP w latach 2010-2012; ppłk mgr inż. Tomasz Włodarczyk

Gilotyna tytoniowa

Najpierw wyeliminowała maltańskiego Komisarza, teraz wznieca bardzo niezdrowe emocje… Kto następny podłoży głowę? Głośnym skandalem odbiła się ubiegłoroczna nagła dymisja Komisarza Johna Dalli, po tym jak OLAF (Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych) wszczął śledztwo w jego sprawie. Donos na wysoko postawionego Maltańczyka złożył Swedish Match – producent tytoniu, który ponoć był kuszony przez Komisarza możliwością wpłynięcia na przyszłą tytoniową legislację w zamian za pewną wdzięczność finansową.

Mimo, że OLAF nie doszukał się żadnego bezpośredniego udziału Dalliego w sprawie, szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso natychmiast „wymusił” na swym podwładnym dymisję. Tak przynajmniej twierdzi były już Komisarz Dalli (o sprawie pisałam wcześniej http://lidiageringer.blog.onet.pl/tag/komisarz-john-dalli/) .

Bardzo szybko, bo już po miesiącu od szeroko komentowanej dymisji przegłosowaliśmy mandat dla nowego maltańskiego Komisarza – Tonio Borga, który w listopadzie ub. roku wraz z portfolio „zdrowotnym” poprzednika przejął też kłopotliwą Dyrektywę „tytoniową”.

Teraz, po rozpoczęciu prac w Parlamencie nad nową regulacją *, czyli po tzw. wysłuchaniu publicznym (25 lutego br.) i wymianie poglądów (20-21 marca br.) w Komisji Ochrony Środowiska i Zdrowia Publicznego (ENVI) – obserwujemy prawdziwy pokaz „rozdzierania szat” fundowany przez przeciwników Dyrektywy „tytoniowej” – straszących masowym bezrobociem spowodowanym przyszłą … abstynencją nikotynową. Zwolennicy zmian w rewanżu wyliczają hurtem wszelkie – w tym finansowe korzyści – uwolnionego od nałogu zdrowego eurospołeczeństwa.

Póki co trwa bitwa na statystyki:
Co roku z powodu palenia tytoniu umiera metropolia wielkości Frankfurtu.
Do tego gigantycznego cmentarza należy doliczyć też 61 tys. biernych palaczy umierających na skutek wdychania dymu wydmuchiwanego przez innych. Po stronie kosztów leczenia nikotynowych pacjentów mamy astronomiczną sumę 25 mld euro rocznie wydanych w UE, a także 7 mld – w stratach na wydajności personelu (palenie w godzinach pracy). Wszystko to składa się na “hiobowy” obraz strat spowodowanych zgubnym nikotynowym nałogiem.
Dodatkowo każdego roku zaczyna palić ok. 80 mln młodych ludzi… czyli nowych klientów przemysłu tytoniowego i usług szpitalnych.

Zdaniem sprawozdawczyni „tytoniowej” Dyrektywy – brytyjskiej europoseł z mojej grupy politycznej S&D, Lindy McAvan, należy zrobić wszystko by powstrzymać firmy sprzedające papierosy przed wykorzystywaniem kolejnych chwytów marketingowych skierowanych do „znałogowania” młodzieży. Ponadto projekt Dyrektywy rozprawia się też z produktami, które nie wyglądają jak papierosy, ale jak np. perfumy oraz z tzw. bezdymnymi papierosami nasyconymi uzależniającą nikotyną.

By osiągnąć wyznaczony cel zdrowotny wg nowej regulacji – wyroby tytoniowe powinny wyglądać i smakować „oryginalnie”. Nie mogą być „maskowane” przez projektantów, ani „przesłonięte” innymi smakami, czy zapachami. Etykiety mają odstraszać, by zapobiegać nałogowi. Rekompensatą ma być zdrowie, a miejsca pracy stracone w przemyśle tytoniowym odrodzą się tam, gdzie wolni od nałogów obywatele będą wydawać swoje zaoszczędzone na papierosach pieniądze. Co w efekcie pobudzi wzrost gospodarczy w uśpionej dymem Europie. Czyli wilk syty i owca…

Czy aby na pewno? Komisarz Borg chce bardzo ambitnie zakończyć prace na Dyrektywą jeszcze w tym roku, ale biorąc pod uwagę te „drastycznie” brzmiące dla palaczy i przemysłu tytoniowego propozycje nowych regulacji – mogą sobie Państwo wyobrazić reakcję adekwatnego lobbyingu, za którym stoi przemysł z rocznym zyskiem rzędu 350 mld euro! To tyle co roczny wspólny zysk Coca-Coli, McDonaldsa i Microsoftu.

100 pełnoetatowych tytoniowych lobbystów działających oficjalnie w Brukseli (z budżetem ok. 5,5 mln euro rocznie) – atakuje teraz europosłów każdego dnia… Na rezultaty działań ich i posłów jeszcze jednak trochę poczekamy*.

Tak jak entuzjastycznie wspieram, jako poseł w Parlamencie Europejskim – wszelkie prawne euroułatwienia, harmonizacje itp. – tak (nawet mając osobiste inklinacje do czasem brutalnego zwalczania palaczy w moim otoczeniu) nic nie wierzę w zaostrzanie zakazów i skuteczne odstraszenie palaczy brzydkim opakowaniem, czy śmierdzącym papierosem…

Obym się dla dobra zdrowej wspólnotowej Europy myliła.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* Kalendarz prac nad Dyrektywą “tytoniową “ w PE:

– Rozpatrzenie projektu przez Komisję ENVI – 24/25 kwietnia
– Termin składania poprawek – 6 maja
– Wymiana poglądów na temat poprawek – 29/30 maja
– Przyjęcie sprawozdania – 20 czerwca
– Głosowanie na sesji plenarnej PE – wrzesień 2013

Link do projektu dyrektywy:
http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=COM:2012:0788:FIN:PL:PDF

250 mln euro rocznie czyli cenna wielojęzyczność w PE

Przy 23 oficjalnych językach jest ponad 500 możliwych kombinacji tłumaczeń… W Parlamencie Europejskim tłumacze „przerabiają” ponad 100 tys. stron miesięcznie i setki posiedzeń. A gdybyśmy wyobrazili sobie, że pieniądze na to przeznaczane zostałyby zainwestowane w naukę języka angielskiego we wszystkich krajach Europy począwszy od przedszkola?

Wspólnota przebyła długą drogę od końca lat 50., kiedy to w jej instytucjach mówiono zaledwie czterema językami! I były to : francuski, niemiecki, włoski i niderlandzki.
Wraz z rozszerzeniami Unii przybywało języków. Do 2004 r. obowiązywało ich już 11, a obecnie mamy w Parlamencie Europejskim oficjalnie 23 języki urzędowe (i 3 alfabety). W najbliższej przyszłości dołączy jeszcze chorwacki (od 1.lipca 2013 r.), a w dalszej perspektywie może i turecki?

Ze względów praktycznych priorytetowo traktowany jest angielski, jako wzorzec do tłumaczeń na inne języki oraz francuski, którym posługują się “wewnętrznie” wszyscy urzędnicy. Mnogość eurojęzyków jest prawdziwym wyzwaniem organizacyjnym, logistycznym i finansowym…

Ile kosztują tłumaczenia?
Przy 23 językach możliwych jest ponad 500 kombinacji tłumaczeń… By im sprostać mamy w Parlamencie Europejskim specjalne służby: tłumaczy pisemnych w liczbie 1241 oraz 1150 interpretatorów ustnych. Przerabiają językowo ponad 100 tys. stron miesięcznie i setki posiedzeń. Stanowią ponad jedną trzecią naszego personelu. Koszt ich usług tylko dla naszej instytucji wynosi ok. 250 mln euro rocznie. O sprawie pisałam szczegółowo http://lidiageringer.blog.onet.pl/2012/05/03/ue-3-mln-euro-dziennie-na-tlumaczenia/

Różnorodność językowa jest demokratyczną i kulturową podstawą Unii Europejskiej*. Każdy obywatel ma możliwość napisania do każdej instytucji UE i otrzymania odpowiedzi w tym samym języku, w jakim przesłał pytanie**

Ale gdybyśmy wyobrazili sobie, że pieniądze przeznaczane obecnie na tłumaczenia zostałyby zainwestowane w naukę języka angielskiego we wszystkich krajach Europy począwszy od przedszkola? Mielibyśmy wspólny język urzędowo – techniczny?

Chyba raczej nigdy nie przejdzie, przedsmak euroawantury mieliśmy już przy negocjacjach Jednolitego Patentu, gdzie zaproponowano dla obniżenia kosztów tłumaczenia tylko na 3 języki (angielski, niemiecki i francuski), co spowodowało, że Włosi i Hiszpanie od razu obrazili się na dobre i w projekcie w ogóle nie uczestniczą , a Polska zamierza się z przez siebie wynegocjowanego porozumienia – wycofać.
Ponadto zważywszy na nastroje w Wielkiej Brytanii i perspektywę opuszczenia przez ten kraj UE , po co nam angielski? Z nim też przyjdzie się Unii pożegnać…***

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* Art. 22 Karty Praw Podstawowych UE
** Art. 24 Traktatu o funkcjonowaniu UE
*** Uprzedzając komentarze Czytelników dodam, że mówiąca po angielsku Irlandia wywalczyła sobie po ponad 30 latach członkowstwa status oficjalnego języka UE dla własnego gaeilge (którym nota bene większość irlandzkich europosłów nie mówi…).

Kryzys ochrony prywatności

Jak mądrze pogodzić ochronę naszych danych, gwarantowaną przez art. 8 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej*, z ich wykorzystaniem i swobodnym przepływem związanym z życiem codziennym oraz biznesem? Projekt nowej regulacji, długo opracowywany przez Komisję Europejską – był bardzo wnikliwy i jak się okazało tyleż drażliwy. Zanim rozpoczęliśmy pracę nad nim, już stał się bardzo „medialny” wzbudzając wiele kontrowersji.

Co więcej, zaproponowane przez Viviane Reding, Komisarz ds. sprawiedliwości, praw podstawowych i obywatelstwa, Rozporządzenie w kwestii ochrony danych osobowych – wywołało w Parlamencie prawdziwe lobbingowe tsunami. Nowa regulacja ma ujednolicić rozbieżne, narodowe interpretacje unijnych przepisów dotyczących prywatności.

O sprawie pisałam wcześniej http://2009.salon24.pl/491586,kontrowersyjna-legislacja-wzmaga-natarczywosc-lobbystow

Szczególnie wrażliwą i zarazem nowatorską kwestią poruszoną w projekcie Rozporządzenia jest „prawo do bycia zapomnianym”, które w formie zaproponowanej przez Komisję jest praktycznie niewykonalne. Nie jest bowiem możliwe, aby wszystkie zamieszczone przez nas lub o nas informacje w przestrzeni on-line mogły zostać usunięte za sprawą jednego „zgłoszenia chęci” ich usunięcia administratorowi. Próbując doprecyzować i ufunkcjonalnić „stanie się zapomnianym” – sama zaproponowałam kilka prawnych ograniczeń, które mają pomóc administratorowi realnie pozbyć się treści, którymi zarządza lub za których przekazanie jest odpowiedzialny. Oczywiście takie żądanie usunięcia treści musi dotyczyć jedynie tych danych, co do których nie istnieją żadne inne – poza żądaniem podmiotu – podstawy prawne do ich przetwarzania (np. dane w rejestrach dłużników lub dotyczące prawomocnego skazania danej osoby).

Dla wiodącej w tej kwestii Komisji Praw Obywatelskich (LIBE) cztery inne Komisje merytoryczne przygotowały już swoje opinie: Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów (IMCO), Przemysłu (ITRE), Zatrudnienia i Spraw Społecznych (EMPL) oraz Komisja Prawna (JURI) –gdzie pracuję – która przegłosowana dokument w ub. tygodniu (19 marca.br.). Zwykle do Opinii składanych jest kilka do kilkunastu poprawek, tym razem było ich ok. 370!

Po burzliwych dyskusjach Opinia JURI została przegłosowana zaledwie 4 głosami. To pokazuje jak politycznie podzielone są zdania w tej kwestii.

W mojej ocenie przyjęty dokument** jest wyważonym kompromisem pomiędzy interesami zarówno osób fizycznych tzw. podmiotów danych, reprezentowanych przez wszelakie organizacje broniące praw podstawowych (np. Panoptykon) oraz stanowiskiem przedstawicieli biznesu.

Teraz oczekujemy na głosowanie w wiodącej Komisji LIBE, które przewidziane jest na 24-25 kwietnia. Zobaczymy czy się odbędzie jak zaplanowano, przeszkody mogą być „techniczne” – do sprawozdania wpłynęło 3133 poprawek, które najpierw trzeba przetłumaczyć na 23 języki…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

* Polska i Wielka Brytania nie przyjęły KPP.

** Projekt rozporządzenia, sprawozdania oraz poprawki dostępne są na poniższej stronie:
http://www.europarl.europa.eu/meetdocs/2009_2014/organes/libe/libe_20130320_0900.htm

Dodatkowe informacje:
http://europa.eu/rapid/press-release_IP-12-360_pl.htm