Prawo autorskie do… odsprzedaży

Nie jesteś w 100% właścicielem obrazu, rękopisu, utworu muzycznego, który nabyłeś czy odziedziczyłeś. Jeśli zdecydujesz się go sprzedać musisz podzielić się z swoim dochodem … z autorem. Tak stanowi dyrektywa  z  27 września 2001 ( 2001/84/WE).

Co to oznacza?
Prawo zwane “droit de suite”* daje twórcy i jego spadkobiercom przy każdej odsprzedaży udział w dochodach osoby sprzedającej oryginalny egzemplarz utworu.
Odsprzedażą – jest każda sprzedaż następująca po pierwszym rozporządzeniu egzemplarzem przez twórcę. Droit de suite gwarantuje autorowi oraz jego spadkobiercom otrzymywanie pewnego, określonego w sposób procentowy wynagrodzenia za każdą kolejną sprzedaż dzieła, w przypadku gdy jest ona organizowana przez galerie sztuki, domy aukcyjne, itp.

Zgodnie z postanowieniami ustawy – twórcy i jego spadkobiercom, w przypadku dokonanych „zawodowo” odsprzedaży oryginalnych egzemplarzy utworu plastycznego lub fotograficznego, którego cena sprzedaży jest wyższa niż równowartość 100 euro, przysługuje prawo do wynagrodzenia stanowiącego sumę poniższych stawek:

1) 5 % części ceny sprzedaży, jeżeli ta część jest zawarta w przedziale do równowartości 50.000 euro, oraz
2) 3 % części ceny sprzedaży, jeżeli ta część jest zawarta w przedziale od równowartości 50.000,01 euro do równowartości 200.000 euro, oraz
3) 1 % części ceny sprzedaży, jeżeli ta część jest zawarta w przedziale od równowartości 200.000,01 euro do równowartości 350.000 euro, oraz
4) 0,5 % części ceny sprzedaży, jeżeli ta część jest zawarta w przedziale od równowartości 350.000,01 euro do równowartości 500.000 euro, oraz
5) 0,25 % części ceny sprzedaży, jeżeli ta część jest zawarta w przedziale przekraczającym równowartość 500.000 euro – jednak nie wyższego niż równowartość 12.500 euro.

W przypadku rękopisów dzieł literackich i muzycznych – twórcy i jego spadkobiercom przysługuje prawo do wynagrodzenia w wysokości 5 % ceny dokonanych “zawodowych” odsprzedaży.

Odsprzedażą „zawodową” jest wszelka czynność o charakterze odsprzedaży dokonywana w ramach prowadzonej działalności przez sprzedawców, kupujących, pośredników oraz inne podmioty zawodowo zajmujące się handlem dziełami sztuki lub rękopisami utworów literackich i muzycznych.

Do zapłaty wynagrodzenia posiadaczowi praw autorskich do odsprzedaży – zobowiązany jest ” zawodowy” sprzedawca.

Twórca utworu oraz jego spadkobiercy mogą domagać się od wyżej wymienionego udzielenia informacji oraz udostępnienia dokumentów niezbędnych do określenia należnego wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży przez okres 3 lat od dnia jej dokonania.

W Polsce prawo twórcy i jego spadkobierców do wynagrodzenia z tytułu kolejnych odsprzedaży oryginałów utworów plastycznych lub muzycznych obowiązuje od 1994r. Dyrektywa “droit de suite” została wdrożona w ramach nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w 2006 r. http://eurlex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=DD:17:01:32001L0084:PL:PDF

W tym roku po raz pierwszy odbywają się konsultacje dotyczące skutków jej wdrożenia. Wyniki poznamy pod koniec roku.

Jeśli jesteś twórcą, który za młodu sprzedał  “za obiad” swój obraz czy wiersz, nieoczekiwanie może ci teraz wpaść 12 500 euro…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg

*Droit de suite, the artist’s resale right – czyli prawo ciągłości, potocznie zwane jest prawem odsprzedaży.

Kobieta najszybciej rozwijającą się gospodarką świata

Zgodnie z raportem firmy doradczej Ernst & Young słaba płeć okazuje się być najsilniejsza w światowym biznesie. Łączne dochody pań wynoszą obecnie 13 bilionów dolarów, a w 2017 r., według przewidywań ekonomistów mają osiągnąć pułap 18 bilionów, co dwukrotnie przewyższałoby prognozowany łączny wzrost PKB gospodarek Indii i Chin.Polecam ciekawy artykuł:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,12424911,Bruksela_zapowiada_
parytet_w_zarzadach_unijnych_spolek.htm
l

Już nie mieszkanki bogatego Zachodu, ale kobiety z krajów rozwijających się wraz z miliardem konsumentów z Chin i kolejnym z Indii wywierają współcześnie największy wpływ na światową gospodarkę. Wzrost roli wschodzących bizneswoman w podejmowaniu decyzji ekonomicznych nie jest jednak proporcjonalny do wzrostu ich dochodów, przy czym odnosi się to zarówno do obywatelek państw rozwiniętych, jak i rozwijających się.

Kobiety zajmują stanowiska dyrektorów zarządzających w 18 spółkach z grupy 500 największych globalnych firm, w 11% z nich są szefami zarządów, w państwach rozwijających się odsetek ten sięga 7,2%. W Unii Europejskiej na 588 przedsiębiorstw – w 17 kobiety piastują funkcję prezesa, a w 82 wchodzą w skład zarządów. W Polsce w 19 przebadanych spółkach szefują mężczyźni, w zarządach zasiada 6% kobiet.

Niedawne badania przeprowadzone przez Giełdę Papierów Wartościowych potwierdzają ten obraz. W przebadanych 700 spółkach notowanych na giełdzie – stanowiska kierownicze zajmuje zaledwie 6% kobiet. W zarządach firm tylko 2% pań sprawuje najwyższe funkcje. „Winę” za tę sytuację przypisuje się społecznym stereotypom, jakoby roli żony i matki nie daje się pogodzić z rolą kobiety sukcesu.

Komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding (żywe zaprzeczenie tej teorii, matka i aktywna polityk) pracuje obecnie nad propozycją nowej regulacji, która zobowiąże firmy notowane na giełdzie do przeznaczania dla kobiet minimum 40% stanowisk w zarządach. Wspomniane akty prawne odnosiłyby się do spółek zatrudniających więcej niż 250 pracowników, o odpowiednio wysokich obrotach. Takie przedsiębiorstwa będą musiały przedstawiać roczne sprawozdania z przestrzegania parytetów płci. Lekceważenie prawa skutkowałoby karami finansowymi lub np. z zakazem realizacji kontraktów rządowych. Reding chce, by w 2015 r. w całej Unii w zarządach firm było 30% kobiet, a w 2020 r. nawet 40%. Dokument jej autorstwa kilka dni temu został poddany pod dyskusję wewnątrz Komisji Europejskiej, niebawem ukaże się publicznie.

Parlament Europejski także wielokrotnie wzywał do wprowadzenia parytetów dla kobiet w zarządach firm jak i na różnych szczeblach władzy, ostatnio w Rezolucji przygotowanej przez Sophię in’t Veld (ALDE, NL), stanowiącej sprawozdanie Parlamentu za 2011 rok w sprawie równości płci w UE.

W Europie prawne uregulowanie udziału kobiet w biznesie nie jest wcale nowością. Takie parytety obowiązują już m.in. we Francji, Szwecji i Norwegii (obecnie wprowadzane są także w Belgii i Włoszech). Kobiety mają tam prawnie zagwarantowany 20-40% udział w radach nadzorczych. Ostatnie badania potwierdzają również sens ekonomiczny tego balansu płciowego: średnio trzy kobiety w zarządzie firmy „generują” zysk wyższy o 10%. Jednakże jak pokazują szwedzkie doświadczenia – same parytety nie ułatwiają awansu szerokiej grupie pań. Często ta sama kobieta zasiada w kilku radach nadzorczych, w związku z czym naprawdę wybija się jedynie wąska grupa „złotych spódniczek”. Jak widać, nie same parytety spowodują szeroką aktywizację zawodową kobiet, potrzebne jest również tworzenie przyjaznego środowiska dla kobiecej przedsiębiorczości, likwidacja wszelkiego rodzaju barier, zmiana modelu społecznego roli kobiety, prezentowanie dobrych wzorców i praktyk.

Choć w statystykach rekinów biznesowych Polki wypadają jeszcze słabo, to królują w tych związanych z drobnym handlem i usługami. 36% przedsiębiorców w Polsce stanowią panie. To bardzo dobry wynik w porównaniu z innymi państwami, gdzie np. w Niemczech udział kobiet przedsiębiorców wynosi 28%, w Szwecji – 26%.

Polki wg badań są lepiej wykształcone, bardziej efektywne i pracowite niż rodzima płeć silna jednak ogólny wskaźnik zatrudnienia kobiet w Polsce ciągle pozostaje niski. Najtrudniej zatrudnialne są młode matki. Brak dostatecznej instytucjonalnej opieki nad dziećmi powoduje, że tylko 33% dzieci jest objętych opieką żłobkową, 50% w miastach i 14% na wsi – opieką przedszkolną, podczas gdy średnia europejska to ponad 80%.

Pod koniec ub. roku Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości opublikowała ciekawy raport o przedsiębiorczości kobiet w Polsce. PARP porównał dziesiątki statystyk, przepytał setki właścicieli i właścicielek firm. Wniosek, jaki wysnuł to ten, że biznes nie ma płci. Kobiety i mężczyźni z tych samych powodów zakładają firmy (potrzebują niezależności i nie mogą znaleźć odpowiedniego zatrudnienia), mają te same trudności w prowadzeniu biznesu (głównie kłopoty z finansowaniem działalności i wysokie koszty jej prowadzenia) i takie same korzyści (stabilizacja zawodowa, możliwość rozwoju oraz wysokie zarobki). Ale z analiz tworzy się też inny obraz Polki – głównie mikrobiznesmenki. Większość z nich tworzy jednoosobowe firmy. Pracowników zatrudnia mniej, niż co czwarta właścicielka firmy. Przedsiębiorstwa prowadzone przez kobiety mają średnio 5 pracowników, z męskim właścicielem – 9. Niezwykle rzadko kobiety są właścicielkami dużych firm powyżej 250 osób.

Parę miesięcy temu miałam okazję uczestniczyć w XIII Dolnośląskim Forum Politycznym i Gospodarczym w Krzyżowej. Podczas tego corocznego spotkania przedstawicieli biznesu, polityki, samorządu, świata nauki, organizacji pozarządowych i mediów poruszano kwestię elastycznych form zatrudnienia i ich ewentualnego wpływu na rynek pracy i polską rodzinę.

Z tej okazji wiele miejsca poświęciliśmy debacie na temat bardzo często pomijany, a może nawet lekceważony: pracy osób, głównie kobiet – opiekunek swoich schorowanych i zniedołężniałych rodziców. Mało który z polityków zdaje sobie sprawę, że zastępują one publiczną opiekę społeczną. Co więcej, w powszechnej opinii – nie pracują…

Opieka nad osobami bliskimi dodatkowo obciąża kobiety często uniemożliwiając im pracę zarobkową po odchowaniu dzieci. Z czego mają żyć? W wielu krajach europejskich rozważa się „wycenę” tej pracy, pokrycie składek zdrowotnych, czy naliczenie lat opieki do emerytury. Dla wielu kobiet pracujących w domu, także wychowujących dzieci często jedyną szansą na zarobki mogą być elastyczne formy zatrudnienia, najczęściej właśnie samozatrudnienie. Duży zakres autonomii określania zasad wykonywania pracy, a głównie godzin pracy i miejsca jej wykonywania, umożliwi paniom pracę „przyjazną rodzinie”. Myślę, że promocja także tego typu form zatrudnienia z pomocą unijnych środków na rozpoczęcie działalności może przynieść wymierne korzyści nie tylko kobietom, ale wszystkim uczestnikom rynku.

Rekin też był kiedyś małą rybką…

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego

Lidia Geringer de Oedenberg

PS. Przed wakacjami organizowałam w Parlamencie Europejskim wspólnie z UK Women’s Enterprise Policy Group, okrągły stół, którego tematem był rozwój przedsiębiorczości kobiet w Unii Europejskiej. Dyskusję prowadziła Madi Sharma, z Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EKES), sprawozdawca w sprawie Kobiet-Przedsiębiorców w Europie, a wśród mówców znaleźli się dr Monika Kieniewicz – Attaché ds. równości płci w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE; prof. Selina Bolingbroke – wicekanclerz, University of East London, reprezentująca UK Women’s Enterprise Policy Group i Dinah Bennett – dyrektor Międzynarodowego Centrum Przedsiębiorczości i wiceprzewodnicząca UK Women’s Enterprise Policy Group. Spotkanie było dobrą okazję do wymiany poglądów na temat przedsiębiorczości kobiet w całej Unii Europejskiej.

Szykuję kolejny okrągły stół w październiku, zapraszam do współpracy. Mój email: lidiajoanna.geringerdeoedenberg@europarl.europa.eu

Polecam :

Raport „Przedsiębiorczość kobiet w Polsce” 2011:
http://badania.parp.gov.pl/files/74/75/76/479/12543.pdf

http://www.bankier.pl/wiadomosc/PKPP-Lewiatan-Tylko-47-
proc-kobiet-jest-aktywna-zawodowo-2298237.html

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10784155,Kobiety_moga_zawojowac_
biznesowy_swiat__Wiec_czemu.html

Nagranie video z debaty nad rezolucja w sprawie równości płci :

http://www.europarl.europa.eu/ep-live/pl/plenary/search-by-date

Pękający Parlament

Po letniej przerwie poza ogromną ilością nowych dokumentów i maili czekała na nas w Parlamencie Europejskim – budowlana niespodzianka. Kolejna. Po tym jak w 2008 roku w czasie wakacji runął sufit w sali plenarnej w Strasburgu, teraz zawalaniem grozi strop nad „plenarką” w Brukseli. W budynku zwanym Paul-Henri Spaak (PHS) mieści się także centrum prasowe oraz biura Przewodniczącego i Sekretarza Generalnego Parlamentu Europejskiego. Wszyscy w trybie pilnym musieli się przeprowadzić do mniej reprezentacyjnych gabinetów.
Zamknięcie znacznej części budynku PHS nastąpiło po rutynowej kontroli, która ujawniła pęknięcia trzech z 21 belek konstrukcyjnych. Gmach po osiągnięciu „dorosłości” (skończył 18 lat) w najbliższym czasie i tak miał być poddany generalnemu remontowi. Teraz prace rozpoczną się szybciej.

Grupie wojującej z paradoksem 3 siedzib Parlamentu, do której należę – walący się brukselski strop nie bardzo wpisuje się w strategię. Naszym zamysłem była „likwidacja” absurdu comiesięcznego pielgrzymowania do Strasburga, zwłaszcza, że sesje plenarne z powodzeniem mogłyby się odbywać w Brukseli. Teraz już nie…

Gdyby, zatem wierzyć w spiskową teorię dziejów i szukać kogoś, komu zależy na utrzymaniu siedziby w Strasburgu – podejrzani będą oczywiście w pierwszej kolejności Francuzi. Co prawda nie chce mi się wierzyć, że lubiący ponad wszystko wygodę i przyjemności naród poświecił wakacje na „pękanie” brukselskich stropów.
Chyba, że ten „zamach” przygotowano kilkanaście lat temu i przewidziano naszą – posłów z nowych krajów – niechęć do wielogodzinnych podróży z  przesiadkami.
Innym wyjściem mógłby być ewentualny spisek eurosceptyków, ale mimo ich kąśliwych mediowych komentarzy nie wierzę i w tę wersję, bez Parlamentu ich głos nie byłby słyszalny, nie mieliby czego krytykować, zatem by błyszczeć w tabloidach po prostu potrzebują Unii.

Nasza praca mimo braku dostępu do sali plenarnej w Brukseli odbywa sie bez większych zmian. 754 posłów oraz towarzyszących nam w pracy ok. 9000 asystentów i urzędników pracuje teraz nad pęknięciami strukturalnymi Wspólnoty, spoiwem na kryzys ma być unia fiskalna czy bankowa. Debata trwa.

Z pozdrowieniami z Parlamentu Europejskiego
Lidia Geringer de Oedenberg